W ostatnich latach wielu praktykujących psychoterapeutów przyjęło buddyjską praktykę uważności jako część swojego zestawu narzędzi terapeutycznych. Na przykład redukcję stresu opartą na uważności (MBSR) i terapię poznawczą opartą na uważności (MBCT) stosuje się na przykład w leczeniu takich schorzeń, jak ADHD, depresja, lęk i przewlekły ból. Wyniki były niezwykle zachęcające.
Jednak stosowanie uważności jako terapii, a także uważności w celu zmniejszenia stresu w miejscu pracy nie jest pozbawione przeszkód. Niektórzy nauczyciele buddyjscy obawiają się, że uważność może być niewłaściwie wykorzystywana
Kontrowersja uważności
W buddyzmie uważność jest bezpośrednią świadomością chwili i całego ciała i umysłu. Ta świadomość obejmuje świadomość własnego ciała, odczuć, stanów mentalnych i wszystkiego zarówno w sobie, jak i bez siebie. W kontekście buddyzmu uważność jest jednym z ośmiu „fałdów” Ośmiorakiej Ścieżki, która stanowi podstawę wszystkich praktyk buddyjskich.
Ludzie czasami używają słowa „uważność” jako synonimu „medytacji”, ale to nie do końca prawda. Są medytacje uważności, ale uważność jest czymś, co można ćwiczyć również jako codzienną aktywność. Nie każda medytacja buddyjska jest medytacją uważności.
W kontekście praktyki buddyjskiej wszystkie części Ścieżki wspierają i wpływają na wszystkie inne części Ścieżki. Z buddyjskiej perspektywy, kiedy praktyka uważności jest praktykowana w oderwaniu od reszty Ścieżki, staje się czymś innym niż buddyjska uważność.
Niektórzy buddyjscy nauczyciele medytacji wyrazili obawy, że medytacja uważności odizolowana od tradycyjnego przewodniego kontekstu Ścieżki może być bardziej nieprzewidywalna i być może niebezpieczna. Na przykład, w oderwaniu od innych części Ścieżki, które uczą nas uwalniania chciwości i gniewu oraz rozwijania kochającej dobroci, współczucia i empatii, uważność może wzmocnić cechy negatywne zamiast pozytywnych.
Zanim przejdziemy dalej, wyjaśnijmy, że trudne epizody najprawdopodobniej przydarzą się komuś, kto dużo medytuje, na przykład osobom odwiedzającym rekolekcje medytacyjne na kilka dni. Ktoś wykonujący ćwiczenia uważności przez dziesięć do 20 minut dziennie powinien być w porządku.
Ciemna strona
Chociaż medytacja była sprzedawana na Zachodzie jako technika redukcji stresu, nigdy nie była to celem wschodnich praktyk duchowych. Od samego początku tradycji wedyjskiej w Indiach ludzie medytowali, aby zrozumieć wgląd lub mądrość, a nie zrelaksować się. Podróż duchowo-medytacyjna nie zawsze jest błoga. Podejrzewam, że większość z nas z wieloletnim doświadczeniem w tradycyjnej praktyce medytacyjnej przeszła przez pewne surowe i nerwowe doświadczenia z tym, ale jest to część duchowego „procesu”.
Czasami ktoś doświadczy medytacji, która jest niepokojąca lub przerażająca, a nawet koszmarna. Ludzie zaczęli nazywać te epizody „ciemną nocą duszy”, zapożyczając zdanie chrześcijańskiego mistyka Świętego Jana od Krzyża. Dla mistyka „ciemna noc” niekoniecznie jest zła. W rzeczywistości może być istotną częścią jego szczególnej duchowej podróży. Ale dla kogoś medytującego w celu złagodzenia stresu lub depresji może być to naprawdę szkodliwe.
Stare praktyki medytacyjne są bardzo potężne. Mogą sięgać głęboko w psychikę i znajdować ciemne i brzydkie miejsca, o których nie wiedzieliśmy, że tam były. Medytacja, jeśli nie jest wykonana właściwie, może również wywoływać halucynacje, które zwykle nie mają żadnej wartości duchowej. To tylko niesłuszne synapsy twojego mózgu. Efekty te zostały opisane w komentarzach przez mistrzów medytacji od tysiącleci i są znane z tradycji buddyjskich o długiej tradycji.
Ale uważność jako terapia jest wciąż całkiem nowa. Istnieje obawa, że artykuły glib i kosztowne seminaria promujące terapię uważności nie przygotowują doradców i terapeutów na wszystkie możliwe skutki medytacji. Jest też tak, że jest tam wielu źle wyszkolonych nauczycieli medytacji, którzy udzielają naprawdę złych rad. Ogromna liczba ludzi uczy się medytować z książek, filmów i Internetu, praktykując medytację całkowicie samodzielnie.
Czy powinniśmy się martwić?
Unikanie skał i raf
Mój pierwszy nauczyciel Zen miał politykę zniechęcania ludzi, którzy wydawali się zmagać z problemami psychologicznymi, do wzięcia udziału w intensywnych odosobnieniach medytacyjnych. Od czasu do czasu radził ludziom, aby spędzili trochę czasu na psychoterapii, zanim rzucą się na pełnowymiarowy trening Zen. Myślę, że to było mądre.
Ludzie z niedawną, ekstremalną traumą emocjonalną mogą uznać kultywowanie świadomości ciała, zmysłów i stanów psychicznych za zbyt surowe i zbyt intensywne.
Jeśli nie interesujesz się praktyką duchową i medytujesz ze względów zdrowia psychicznego, utrzymywanie uważnej świadomości przez zaledwie pięć do dziesięciu minut dziennie jest korzystne i bezpieczne dla prawie wszystkich. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, możesz zwiększyć to do 20 minut dziennie. Nie przekraczaj tego, jeśli nie jesteś prowadzony przez terapeutę lub nauczyciela dharmy
Jeśli praktykujesz medytację solo z powodów duchowych, zdecydowanie zalecam od czasu do czasu kontakt z nauczycielem dharmy. Niezbyt intensywne weekendowe rekolekcje raz lub dwa razy w roku z prawdziwym rezydentem mistrzem medytacji mogą być tym, co powstrzyma cię przed upadkiem w mistycznej nory królika. Zdarza się.